Może 2016 nie
był najlepszym rokiem, ale polska scena komiksowa dostarczyła dużo
dobrego w ciągu minionych dwunastu miesięcy. Oczywiście nie
przeczytałem wszystkiego co wyszło bo ciężko to ogarnąć, ale
udało mi się położyć łapki na kilkunastu wydanych w tym roku
polskich komiksach. Nie chcę ich wszystkich układać od najlepszego
do najgorszego, więc po prostu opowiem trochę o tym co czytałem, a
wyróżnię najlepsze trzy, które zasługują na wyróżnienie.
Let's get going!
Wydawnictwo Komiksowe
Po
przeczytaniu „Quiet Little Melody” Sebastian Skrobol natychmiast
stał się jednym z moich ulubionych rysowników, więc nie mogłem
się doczekać tegorocznego albumu „Mute”. Składa się on z
kilkunastu krótkich komiksów napisanych przez Bartosza Sztybora i
Dennisa Wojdę, i zilustrowanych przez Skrobola. Powstawały od 2009
na różne konkursy branżowe, na których zdobywały nagrody, i do
tej pory były rozproszone w pokonkursowych antologiach. W „Mute”
zebrano je razem, oraz dodano dwie całkiem nowe historyjki. Jak to w
zbiorach bywa, jedne historie są lepsze, inne gorsze, ale ogółem
album trzyma bardzo wysoki poziom. W tych kilkunastu komiksach klimat
skacze od baśni do horroru, po drodze zaliczając jeszcze kilka
konwencji, ale każda historia Sztybora i Wojdy jest bardzo
przyjemna, i nierzadko zakończona jakąś przewrotną puentą. Nie
da się jednak ukryć że to Skrobol jest tutaj gwiazdą. Jego
śliczne, utrzymane w charakterystycznej, kreskówkowej stylistyce
rysunki robią ogromne wrażenie, a to co ten koleś robi z kolorami
jest niesamowite. Tym lepiej że większość „Mute” to komiksy
nieme, co daje Skrobolowi pole do popisu w narracji obrazem. Ciekawie
też jest obserwować jak ten artysta się rozwijał na przestrzeni
siedmiu lat. Nie ma tutaj wielkich zmian w stylu, ale konsekwentny
progres w stronę doskonalenia się. Już te komiksy z 2009 były
świetnie narysowane, a każdy kolejny jest trochę ładniejszy od
poprzedniego, aż w końcu te z 2016 są po prostu zajebiste. „Mute”
to perełka i bardzo niewiele zabrakło mu do dostania się do mojego
Top 3. Jedyny problem jaki mam z tym komiksem to bardziej problem ze
mną niż z samym komiksem, bo nie jestem fanem krótkich form. O
wiele bardziej podobało mi się opowiadające jedną, dłuższą
historię „Quiet Little Melody”. Komiksy z „Mute” są bardzo
fajne, ale mają od 4 do 8 stron i przez to nie potrafię się do
nich emocjonalnie przywiązać. Jednak jak najbardziej polecam się z
„Mute” zapoznać bo naprawdę warto.
Jakub Dem Dębski
Demland
Jeszcze
do niedawna znałem Dema tylko z youtube'a i komiksów publikowanych
w internecie, ale w tym roku w końcu przeczytałem jego papierowy
komiks. „Jeden Pies” opowiada o psie, który przygarnął ze
schroniska nowego człowieka, i dalej nie zdradzam żeby nie
spoilerować. Dłuższa forma daje więcej możliwości, więc
zarówno humor jak i narracja są tu ciekawsze niż w rzeczach
wrzucanych przez Dema do sieci. Za to rysować Dem nadal nie umie
(sorry) i robi patyczaki, chociaż można to wytłumaczyć tym, że
minimalizm dobrze współgra z tym specyficznym poczuciem humoru i
takie tam. Te rysunki w niczym jednak nie przeszkadzają i „Jedne
Pies” zdecydowanie jest wart tych trzech minut które poświęcicie
na przeczytanie go.
Jakub Dem Dębski,
Tomasz Spell Grządziela
Demland
Kolejny
komiks ze scenariuszem Dema, ale tym razem rysunkami zajął się
ktoś kto rysować potrafi. I to potrafi bardzo dobrze, bo musicie
wiedzieć że Spell jest moim absolutnie ulubionym rysownikiem i
kocham go całym serduszkiem. „Pa pa, ptaszki” pokazuje jak rząd
i biurokracja włażą w nasze życie, jednocześnie nie opowiadając
się po żadnej ze stron i pozostawiając interpretację
czytelnikowi. Nie bójcie się więc, osoby o różnych poglądach
spokojnie mogą to czytać i nikt się z nikim nie pobije. Graficznie
album jest utrzymany w stylistyce innych komiksów Dema, więc mamy
tutaj szare tła i bardzo proste rysunki, tyle że tym razem rysunki
są ładne; tytułowe ptaszki nie są trzema kreskami tylko
faktycznie przypominają ptaki. Warto wspomnieć że komiks powstał
podczas Projektu 24h, więc został narysowany w dobę. Opinię mam
podobną jak w przypadku „Jednego Psa”, Dem zawsze spoko.
Krzysztof Prosiak
Owedyk
Kultura Gniewu
Widziałem
wiele opinii, zarówno recenzentów jak i znanych komiksiarzy, że
„Będziesz smażyć się w piekle” to najlepszy polski komiks
tego roku, i w ogóle jeden z najlepszych polskich komiksów
ostatnich lat. Nie zgadzam się, ale o tym za chwilę. Mamy tutaj,
ponoć inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, historię gitarzysty
który zaczyna grać w swoim ulubionym zespole, znanym na całym
świecie Deathstar. Okazuje się jednak że nie jest tak fajnie jak
sobie wymarzył, a lider Deathstar, Lord Solo, to, przepraszam ale
inaczej nie da się tego określić, straszny chuj. Komiks jest
ślicznie narysowany, Prosiak wspaniale snuje swoją opowieść i
czyta się to bardzo dobrze, sam zarwałem nockę i przeczytałem to
na raz. Wszelkie smaczki dla metalheadów, tu jakaś naszywka, tam
nazwa zespołu, również były dla mnie bardzo sympatyczne ze
względu na mój gust muzyczny. W tej chwili do pisania słucham
Slipknota, więc tematyka zespołu metalowego jak najbardziej do mnie
trafia. Mam jednak duży problem ze scenariuszem. Prosiak bardzo
stara się żeby jego komiks był smutny i wyciskał łzy, ale
przegina i wszystko zamiast przygnębiać jest przerysowane aż do
śmieszności. Nadal jest to bardzo dobry komiks, jeden z lepszych w
tej notce, ale brakuje mu wyczucia i nie wywołuje takich emocji
jakie by chciał.
Krzysztof
Janicz, Maciej Kur, Piotr Bednarczyk, Sławomir Kiełbus, Norbert
Rybarczyk, Tomasz Samojlik
Egmont
Przyznaję
się bez bicia że nigdy nie czytałem nic Christy. Nowych przygód
Kajka i Kokosza pewnie też bym nie przeczytał, ale kolega
zaoferował że pożyczy to z ciekawości wziąłem. I przekonałem
się, że to całkowicie nie dla mnie. Pierwszy album nowego „Kajka
i Kokosza” to zbiór kilku krótkich historyjek stworzonych przez
różnych twórców. Nie podobała mi się żadna. Bohaterów i
świata wcześniej nie znałem, więc nostalgia nie zadziałała, a
humor jest tu strasznie infantylny. Wyraźnie jest to komiks
skierowany do dzieci, i tylko do nich. No, może jeszcze hardkorowi
fani oryginalnej serii znajdą tu coś dla siebie, ale innym „Obłęd
Hegemona” nie ma nic do zaoferowania.
Marcin
Podolec, Marcin Flint Więcławek
Kultura
Gniewu
Nie lubię polskiego reggae, więc nie słyszałem wcześniej o Pawle
Sołtysie, muzyku używającym pseudonimu Pablopavo. „Dym”,
obszerny wywiad z Pablopavo w formie komiksu, kupiłem ze względu na
rysunki Marcina Podolca, i pod tym względem się nie zawiodłem,
graficznie, obok „Mute” i „Będziesz smażyć się w piekle”,
jest to jeden z najlepszych komiksów jakie czytałem w tym roku. Ale
nie tylko rysunki są tu interesujące; podczas czytania słuchałem
utworów Pablopavo, których teksty zamieszczone są między
rozdziałami, i było to bardzo ciekawe doświadczenie artystyczne.
Tak bez okazji raczej żadnego z nich bym sobie nie puścił, ale z
komiksem działają świetnie. No i sama opowieść Pablopavo, o tym
jak dorastał, rozwijał się, tworzył kolejne projekty muzyczne,
jest na tyle przyciągająca że nawet taki reggae laik jak ja się
nie nudził. „Dym” polecam, jest to kawał dobrego komiksu
reportażowego.
Tomasz
Samojlik
Kultura
Gniewu
Z komiksami dla dzieci jest taki problem, że często są skierowane
tylko do nich. Tak było z wspomnianym już wcześniej „Obłędem
Hegemona”, tak jest i z „To nie jest las dla starych wilków”
Tomasza Samojlika. Jest to osiemnaście krótkich historyjek o
przygodach zwierzątek w lesie. Przyznaję że są całkiem urocze,
czasem nawet zabawne, ale jednak bardzo dziecinne, proste, i starszy
czytelnik może się po prostu nudzić. Za to dzieciakom jak
najbardziej polecam, zwłaszcza że Samojlik obok łasic ninja i
narcystycznych łosi przemycił mnóstwo wiedzy, nie tylko
przyrodniczej, bo obok ciekawostek o zwierzętach znajdą się tu np.
różne informacje z zakresu matematyki. Dzieciom tak, reszta może
odpuścić.
Jan
Skarżyński
Wydawnictwo
własne, niezależne
„Gałgan” to zdecydowanie najbardziej niszowa rzecz jaką w tym
roku czytałem. W 2016 ukazały się ostatnie dwa zeszyty serii,
zamykające rozpoczęte wcześniej wątki i kończące historię
Gałgana. A historia ta jest cudownie pokręcona, bo mamy tu roboty,
duchy, inne wymiary, gadającego kota nikotynistę, a w środku
siedemnastoletnią Gałgan, która mieszka sama bo straciła
rodziców. To wszystko we wspaniale niechlujnych, interesująco
brzydkich rysunkach Jana Skarżyńskiego. Dziwaczność fabuły i
styl rysunków nadają ten zinowy feeling, który bardzo mi się
spodobał, mój wewnętrzny hipster docenia jak bardzo undergroundem
jest „Gałgan”. Zakończenie, które nas dzisiaj interesuje, to
apogeum dziwaczności, i jakieś pół godziny dobrej rozrywki.
Jednak są to tylko ziny, a duże wydawnictwa wydają sporo lepszych
rzeczy, więc polecam, ale w ramach ciekawostki pomiędzy większymi
komiksami.
TOP
3
Ilona
Kobieta-Ślimak Myszkowska, Janina Grzegorzek, Katarzyna Dranka
Stasiowska
Gindie
Manga o dziewczynkach w kusych spódniczkach. Tyle że zamiast
dziewczynek w spódniczkach są Szkoci w kiltach. Przystojni Szkoci.
CZEGO CHCIEĆ WIĘCEJ?!
„Kawaii Scotland” to mango parodia absolutna; ogrywa mnóstwo
klisz z mang, bombarduje świetnym humorem słownym, i ma mnóstwo
ślicznych chłopców na których nie można się napatrzeć. Nie
chcę nic spoilerować, ale żebyście wiedzieli czego się
spodziewać wystarczy powiedzieć że imiona głównych bohaterów to
Ukechan i Semesenpai, a brat Ukechana to Nekochan. I tak, Nekochan ma
kocie uszka. Poczucie humoru autorek jest absurdalne i absolutnie
perfekcyjne, ale do zrozumienia wymaga od czytelnika chociaż
minimalnego obeznania w komiksie japońskim. Oczywiście jest to
zaleta, ale zawęża trochę krąg odbiorców, więc nie-mangowców
ostrzegam że się pogubią.
Rysunki Dranki są prześliczne, ale jeśli się przyjrzeć to
widoczne są pewne techniczne niedociągnięcia. Zwłaszcza jeśli
się je porówna z prawdziwą mangą, widać że rysowniczka musi
jeszcze trochę poćwiczyć. Są to jednak głupie drobnostki, o
których całkiem zapomniałem w obliczu nagiej klaty Nekochana <3
Ładni chłopcy są ładni, urocze sceny są przeurocze, wszystko
jest na swoim miejscu, dajcie Drance ciacho.
„Kawaii Scotland” jest przezabawne, przecudowne, jak już pisałem
na fanpage'u, każdy kadr tej mangi to złoto, już nie mogę się
doczekać kolejnych tomów. No zakochałem się w tym komiksie (i w
Nekochanie, mój nowy husbando), dajcie mi tego wincy!
Karol
KRL Kalinowski
Kultura
Gniewu
Tak się robi komiksy dla dzieci! Ale serio, TAK SIĘ ROBI KOMIKSY
DLA DZIECI!
Tytułowe Kościsko to położone z dala od cywilizacji miasteczko,
do którego przyjeżdżają ojciec z synem aby zacząć nowe życie.
Okazuje się jednak że nie wszystko wygląda tam tak, jak się
spodziewali. Nie jest to jednak głupia opowiastka dla dzieci, ale
interesująca historia, ze skomplikowanymi postaciami, naprawdę
zabawnym humorem, twistem na końcu, i motywami których zazwyczaj
nie używa się w tekstach kultury skierowanych do dzieci, bo
przecież pociechy trzeba chronić przed złem tego świata. I to mi
się podoba, bo KRL nie traktuje dzieci jak idiotów, tylko jak
normalnych, myślących ludzi. Tylko mniejszych. No i mnóstwo tu
słowiańskiej mitologii, która zawsze jest na propsie.
Rysunki na pierwszy rzut oka są urocze i jak najbardziej pasują do
komiksu dla dzieci. A po bliższym poznaniu okazuje się że
„Kościsko” jest niezwykle bogate graficznie. Mnóstwo tu
nawiązań do innych komiksów, filmów, lub nawet malarstwa. Do tej
pory jestem na siebie zły za to, że nie zauważyłem „Pejzażu z
upadkiem Ikara” w jednym z kadrów. Do tego cały albumik jest
usiany zagadkami. Trochę mnie rzuciło na kolana jak się
dowiedziałem że żadna cyfra w tym komiksie nie padła przypadkowo.
Na jakimś forum pewnie znalazł się wymiatacz który znalazł i
rozwiązał wszystkie zagadki z „Kościska”, ja nie zamierzam,
ale fajnie wiedzieć że oprócz dobrej historii jest tam coś
więcej.
Najbardziej jednak podoba mi się w „Kościsku” to, że jest to
komiks dla dzieci przy którym równie dobrze, a nawet lepiej, mogą
bawić się dorośli. Taki „Zwierzogród” polskiego komiksu.
Tomasz
Spell Grządziela
Kultura
Gniewu
Jak już wspominałem, Spella uwielbiam. Więc jeśli w danym roku
wychodzi komiks Spella, to jest to najlepszy komiks tego roku,
kropka. Co prawda trochę to naciągane, że „Staś i Zła Noga”
to komiks z 2016, bo najpierw był publikowany w odcinkach w
internecie, i pierwszy odcinek ukazał się już w listopadzie 2014,
ale wydanie papierowe wyszło dopiero w tym roku więc się liczy, o.
Śledziłem „Stasia” jakoś w miarę od początku, i wtedy Spell
łamał mi serce kolejnymi odcinkami raz na kilka dni. Współczuję
wszystkim którzy poznali ten komiks dopiero na papierze, bo cała ta
historia naraz niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny i może
trwale uszkodzić feelsy. Znam osoby które płakały. Spieszę
tłumaczyć jeśli ktoś jeszcze nie wie: Staś jest niepełnosprawnym
chłopcem. Jego niepełnosprawność polega na posiadaniu bardzo
długiej nogi, Złej Nogi, która oprócz bycia przyczyną problemów
jest jedynym przyjacielem Stasia. Do głównych bohaterów zalicza
się jeszcze mama, samotnie wychowująca niepełnosprawnego chłopca
i zmagająca się z problemami finansowymi. Staś jest narratorem
całej opowieści, więc wszystko obserwujemy z perspektywy dziecka,
które nie bardzo wie co się dookoła niego dzieje. Wprowadza to
świetny, aczkolwiek gorzki humor. Na szczęście Spell w całym tym
smutku nigdy nie popada w przesadę, i zręcznie bawi się uczuciami
czytelnika.
Komiks był na bieżąco publikowany w internecie, więc rysunki są
proste: tła pojawiają się bardzo rzadko a kolorystyka jest
utrzymana w czerni i bieli. Nie jest to jednak tak uproszczone jak
rysowane do scenariusza Dema „Ptaszki”. „Staś i Zła Noga”
to dzieło w całości Spella, więc w rysunkach widać ten jego
charakterystyczny styl, mocno inspirowany Mignolą, który osobiście
kocham.
„Przygody Stasia i Złej Nogi” to najlepszy komiks Spella od
czasu poprzedniego, nic tylko czekać na kolejny.
Nie czaję mangi, więc te kawaje dla mnie odpadają, ale reszta albo bardzo fajna, albo chętnie bym przeczytał. Staś jest genialny, smutno-śmieszna baśń która poruszy każdego. Komiks Prosiaka też kapitalny, choć fabuła trochę trąci telenowelą. Ale duży plus za świetne postacie, ciekawą kreskę oraz wplecenie wątku związanego ze znęcaniem się nad zwierzętami. "Mute" nie do końca mi podszedł, graficznie fajny ale historie nieszczególnie, szczerze to żadnej nie pamiętam (tylko pojedyncze kadry zostały w głowie). Kościsko ma za to super klimat i też bym polecał każdemu, trochę mi tylko zakończenie nie podeszło.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, super artykuł! Bardzo szeroko zakrojony wybór pozycji do zestawienia, także każdy może znaleźć coś dla siebie! Styl też nie pozostawia nic do życzenia, czyta się szybko i przyjemnie. Od pierwszego tekstu widać niesamowitą poprawę, szczególnie na polu kompozycji i formy tekstu. Nie odbiegasz od tematu, co się chwali!
OdpowiedzUsuńAaaaaa! Kawaii Scotland (zajmuję ukechana ofc)! Szykuj się na masowe "pożyczenia" z twojej kolekcji po tak zachęcającym artykule.