Bardzo długo uważałem że nie kupię
konsoli ósmej generacji. Strasznie nie podoba mi się polityka Sony
i Microsoftu; płatny multiplayer to złodziejstwo, a wypuszczanie
lepszych wersji tego samego urządzenia (Pro i Scorpio) żeby można
było zmieniać ustawienia graficzne jeszcze bardziej zbliża konsole
do PeCetów. Wydawcy gier też mają swoje za uszami, wszechobecne
mikropłatności (można kupić orby w DMC4? kurwa Capcom, serio?) i
day one patche bez których gra nie działa sprawiają że kompletnie
tracę zainteresowanie tą dziedziną rozrywki. A jednak, wystarczyło
że wyszedł trailer The Last of Us Part II. Przez tydzień biłem
się z myślami, i w końcu PS4 pojawiło się pod moim telewizorem.
Czekam głównie na kontynuacje dwóch z trzech moich ulubionych gier
z PS3, The Last of Us Part II i Ni no Kuni 2 (mam nadzieję że Atlus
nie zapowie sequela Catherine, to już byłaby przesada). W
oczekiwaniu na te dwa tytuły ograłem sobie Uncharted 4, teraz męczę
Wiedźmina 3, i może zagram w Dishonored 2. Jak pewnie
zauważyliście, przy każdym z tych tytułów jest cyfra, każda z
tych gier jest jakimś sequelem, i na to chcę dzisiaj ponarzekać.
Do przeskoczenia z generacji szóstej
na siódmą zachęcił mnie przede wszystkim Assassin's Creed, co
patrząc na tę serię teraz może wydać się co najmniej mało
mądre, ale wtedy była naprawdę ciekawa. Nowa marka ze śliczną
stylistyką, świetną mechaniką, interesującą fabułą, no
wszystko tam grało. Choć przyznaję, że pierwsza część była
gówniana, ale dwójka i Brotherhood były po prostu zajebiste. To
była ta nowa gra na nowej konsoli. Takiej gry na PS4 nie widzę. Z
umiarkowanym zaciekawieniem spoglądam w stronę Until Dawn, jak
będzie na promocji w storze to może zagram. Nie ma jednak takiego
nowego tytułu o którym mógłbym powiedzieć „to jest nowa gra w
którą chcę zagrać, dla niej kupiłem konsolę”. Niby to wina
producentów, którzy wolą „bezpieczne” sequele które się
sprzedadzą, ale, cholera, jeszcze jakiś czas temu wychodziło dużo
nowych marek i nikt przez to nie zbankrutował. Wspomniany Asasyn,
początki Unchartedów i TloU, Bioshocki, a teraz co? Horizon, bo
przecież za mało jest gier z otwartym światem w których cały
czas robi się to samo. Za cholerę nie mogę pojąć tego stanu
rzeczy, bo still, jeszcze niedawno wychodziły nowe, w miarę
oryginalne gry.
Najgorsze jest to że przy tych
wszystkich sequelach się świetnie bawię, ale cały czas z tyłu
głowy kołacze mi się ta myśl że jestem ruchany przez deweloperów
i wydawców, bo cały czas gram w to samo. Uncharted 4 skończyłem w
trzy dni, świetna gra, ale trochę już rzygam tą serią i naprawdę
nie potrzebuję kolejnych części. A standalone DLC w drodze, bo
hajs u Sony się musi zgadzać. W ogóle Uncharted jest tu dobrym
przykładem, mogę się poznęcać, bo to pierwsza seria Naughty Dog
która pojawiła się na więcej niż jednej konsoli. Do tej pory
zawsze na nowe Playstation była nowa gra Naughty Dog, ale przy
Sequelstation 4 jakoś się to zmieniło. Mam nadzieję że ta branża
dojdzie do momentu w którym wszystko pierdolnie żeby odrodzić się
jak feniks z popiołów, i pojawią się świeże tytuły, nowe gry,
oryginalne pomysły.
„Są jeszcze gry indie...” powie
ktoś. A ja mam w dupie gry indie, odpowiem parafrazując poetę.
PS. Ale nowym Devil May Cry to bym nie
pogardził...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz