spoileruję poprzedni tom serii, więc jeśli go nie czytaliście to odsyłam do mojej recenzji
Pierwszy tom Głębi Ricka
Remendera i Grega Tocchiniego zostawił swoją bohaterkę, Stel
Caine, w dość nieprzyjemnej sytuacji. Jej syn zginął, jej dopiero
co odnaleziona córka znowu przepadła, a ona sama musi kontynuować
swoją misję odnalezienia sondy, zawierającej informacje o zdatnej
do zamieszkania przez ludzi planecie, w towarzystwie dwojga
towarzyszy broni jej syna. Pomimo wszelkich przeciwności losu nie
traci jednak swojego optymizmu!
Fabuła drugiego tomu Głębi
toczy się dwutorowo; kolejne zeszyty naprzemiennie opowiadają o
losach Stel i jej córek. Swoją drogą warto zwrócić uwagę, że
obsada komiksu jest bardzo sfeminizowana, a to jest zawsze spoko.
Bohaterki znajdują się w skrajnie różnych lokacjach, więc
czytelnik ma szansę zobaczyć większy kawałek świata
przedstawionego, a ten jest niewątpliwie atutem komiksu Remendera.
Bardzo spodobała mi się wizja podwodnego państwa totalitarnego, w
którym optymizm jest zbrodnią, a buntownicy używają sztuki do
walki z systemem. Chciałbym zobaczyć więcej takiej
postapokaliptycznej polityki, mam nadzieję że Remender to rozwinie.
Również mniej cywilizowane zakątki świata Głębi, w
których czyhają mutanci i inne niebezpieczeństwa, są bardzo
ciekawe, a Tocchini znowu dał tutaj pokaz swoich umiejętności,
więc oglądanie tych wszystkich wielkich miast, opuszczonych ruin i
podwodnych stworzeń jest niezwykle przyjemne.
Na szczęście czytelnik ma czas na
podziwianie tego świata, bo fabuła Głębi w drugim tomie
bardzo zwolniła. Oczywiście nie brakuje tu scen akcji, ale sama
historia nie posunęła się za bardzo do przodu, co mi osobiście
się podoba, bo pozwala odetchnąć i się zastanowić, a nie tylko
chłonąć kolejne informacje. A zastanawianie się przy Głębi
jest ważne, bo podczas lektury drugiego tomu naszła mnie rozkmina.
Klimat tego komiksu przypomina sen lub narkotyczne wizje, więc nie
wiem na ile traktować tę historię dosłownie jako science-fiction,
a na ile jest to po prostu barwna metafora pochwalająca optymizm
jednostek w pesymistycznym świecie. Najlepiej oba, bo to całkiem
niezła historia science-fiction i dość klarowna metafora.
W warstwie graficznej serii zaszła
zmiana, bo od ósmego zeszytu (tom drugi zawiera zeszyty 7-10)
pojawił się nowy kolorysta, Dave McCaig. Jest to zmiana na lepsze,
bo dzięki kanadyjskiemu koloryście rysunki Tocchiniego zyskują
jeszcze więcej uroku. McCaig o wiele ciekawiej operuje oświetleniem,
dzięki czemu ilustracje w Głębi zyskują więcej głębi (I
know, I'm fucking hilarious) i stają się żywsze. Po pierwszym
tomie myślałem, że to niemożliwe, ale ten komiks stał się
jeszcze ładniejszy, nic tylko oglądać jakie to śliczne!
Głębia wciąż jest bardzo
dobrym komiksem rozrywkowym. Co prawda w wypowiadanych ustami
bohaterów wywodach Remendera na temat optymizmu autor niebezpiecznie
idzie w motywacyjno-filozoficzne rejony i trochę mu się włącza
Paulo Coelho, ale na szczęście zdarza się to rzadko, a
oszałamiające rysunki pozwalają przymknąć oko na drobne
niedostatki scenariusza. Drugi tom jest pod każdym względem lepszy
od tomu pierwszego, więc pozostaje tylko czytać i mieć nadzieję,
że tendencja zwyżkowa się utrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz