Tank Girl jaka jest, każdy widzi.
Chleje, śmierdzi i jeździ czołgiem. Taka właśnie Tank Girl jest
tytułową bohaterką klasycznego, brytyjskiego komiksu stworzonego
przez Jamiego Hewletta i Alana Martina, i oryginalnie publikowanego
w magazynie Deadline. W ubiegłym roku, za sprawą wydawnictwa Non
Stop Comics również polscy czytelnicy doczekali się rodzimego
wydania Tank Girl. Sam wcześniej zupełnie nic nie wiedziałem o tej
postaci i jej przygodach, więc podchodzę do tego komiksu z pozycji
nowego czytelnika, bez sentymentu czy różowych okularów nostalgii, jednak muszę wam powiedzieć, że Tank Girl przetrwała próbę czasu i
wciąż kopie tyłki.
Pierwszy tom Tank Girl to zbiór
piętnastu krótkich odcinków pierwotnie opublikowanych w
Deadline'ie. Akcja komiksu dzieje się w postapokaliptycznej
Australii, i choć z początku nie ma w nim zbyt wiele fabuły, to z
czasem wyłania się jakiś kręgosłup potencjalnego głównego
wątku. Jednak nie o fabułę tu chodzi, a o klimat, o cudowny w
swojej beznadziejności humor, o absolutną wolność, jaką można
poczuć tylko w komiksie undergroundowym. Tank Girl jest absurdalna i
surrealistyczna, pełna odniesień do popkultury*, bardzo wulgarna, i
w tym wszystkim wspaniała, mocno punkowa. I właśnie trochę tak
jak muzykę punkową powinno się traktować ten komiks, bo to
nieskładny bałagan pełen emocji, i to jest super.
Scenariusze Hewlett i Martin tworzyli
wspólnie, ale już za ilustracje odpowiedzialny jest wyłącznie
Hewlett, i te są bardzo dobre, więc jeśli kogoś nie przekonuje
idiotyczna fabuła i żarty o siusiakach (nie wiem, jak kogoś może
to nie przekonywać, ale są tacy ludzie), to warto się
zainteresować Tank Girl chociażby dla rysunków. Pierwszy tom jest
w całości czarno-biały, a kreska Hewletta jest śliczna – pomimo
rysowania często niezbyt ślicznych rzeczy – i nieprawdopodobnie
szczegółowa. Serio, na tych rysunkach tyle się dzieje, że czasami
może to przytłoczyć, ale o to chodzi, ma to swój urok. Warto też
wspomnieć, że Jamie Hewlett jest artystą stojącym za projektem
muzycznym Gorillaz, co może zainteresować bardziej przypadkowych
czytelników.
Tank Girl zdecydowanie nie jest
komiksem dla wszystkich, ale osoby sympatyzujące z punkową
ideologią lub znajdujące uciechę w rynsztokowym humorze odnajdą
się tu jak ryba w wodzie. Mi komiks bardzo przypadł do gustu; mam nadzieję, że kolejne tomy będą co najmniej równie dobre.
*wiele z nich jest wytłumaczonych w
przypisach na ostatniej stronie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz