niedziela, 18 grudnia 2016

Sequelstation 4 #forthefrajers


Bardzo długo uważałem że nie kupię konsoli ósmej generacji. Strasznie nie podoba mi się polityka Sony i Microsoftu; płatny multiplayer to złodziejstwo, a wypuszczanie lepszych wersji tego samego urządzenia (Pro i Scorpio) żeby można było zmieniać ustawienia graficzne jeszcze bardziej zbliża konsole do PeCetów. Wydawcy gier też mają swoje za uszami, wszechobecne mikropłatności (można kupić orby w DMC4? kurwa Capcom, serio?) i day one patche bez których gra nie działa sprawiają że kompletnie tracę zainteresowanie tą dziedziną rozrywki. A jednak, wystarczyło że wyszedł trailer The Last of Us Part II. Przez tydzień biłem się z myślami, i w końcu PS4 pojawiło się pod moim telewizorem. Czekam głównie na kontynuacje dwóch z trzech moich ulubionych gier z PS3, The Last of Us Part II i Ni no Kuni 2 (mam nadzieję że Atlus nie zapowie sequela Catherine, to już byłaby przesada). W oczekiwaniu na te dwa tytuły ograłem sobie Uncharted 4, teraz męczę Wiedźmina 3, i może zagram w Dishonored 2. Jak pewnie zauważyliście, przy każdym z tych tytułów jest cyfra, każda z tych gier jest jakimś sequelem, i na to chcę dzisiaj ponarzekać.

Do przeskoczenia z generacji szóstej na siódmą zachęcił mnie przede wszystkim Assassin's Creed, co patrząc na tę serię teraz może wydać się co najmniej mało mądre, ale wtedy była naprawdę ciekawa. Nowa marka ze śliczną stylistyką, świetną mechaniką, interesującą fabułą, no wszystko tam grało. Choć przyznaję, że pierwsza część była gówniana, ale dwójka i Brotherhood były po prostu zajebiste. To była ta nowa gra na nowej konsoli. Takiej gry na PS4 nie widzę. Z umiarkowanym zaciekawieniem spoglądam w stronę Until Dawn, jak będzie na promocji w storze to może zagram. Nie ma jednak takiego nowego tytułu o którym mógłbym powiedzieć „to jest nowa gra w którą chcę zagrać, dla niej kupiłem konsolę”. Niby to wina producentów, którzy wolą „bezpieczne” sequele które się sprzedadzą, ale, cholera, jeszcze jakiś czas temu wychodziło dużo nowych marek i nikt przez to nie zbankrutował. Wspomniany Asasyn, początki Unchartedów i TloU, Bioshocki, a teraz co? Horizon, bo przecież za mało jest gier z otwartym światem w których cały czas robi się to samo. Za cholerę nie mogę pojąć tego stanu rzeczy, bo still, jeszcze niedawno wychodziły nowe, w miarę oryginalne gry.

Najgorsze jest to że przy tych wszystkich sequelach się świetnie bawię, ale cały czas z tyłu głowy kołacze mi się ta myśl że jestem ruchany przez deweloperów i wydawców, bo cały czas gram w to samo. Uncharted 4 skończyłem w trzy dni, świetna gra, ale trochę już rzygam tą serią i naprawdę nie potrzebuję kolejnych części. A standalone DLC w drodze, bo hajs u Sony się musi zgadzać. W ogóle Uncharted jest tu dobrym przykładem, mogę się poznęcać, bo to pierwsza seria Naughty Dog która pojawiła się na więcej niż jednej konsoli. Do tej pory zawsze na nowe Playstation była nowa gra Naughty Dog, ale przy Sequelstation 4 jakoś się to zmieniło. Mam nadzieję że ta branża dojdzie do momentu w którym wszystko pierdolnie żeby odrodzić się jak feniks z popiołów, i pojawią się świeże tytuły, nowe gry, oryginalne pomysły.

„Są jeszcze gry indie...” powie ktoś. A ja mam w dupie gry indie, odpowiem parafrazując poetę.


PS. Ale nowym Devil May Cry to bym nie pogardził...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz