sobota, 11 marca 2017

Manga o tworzeniu mangi


Tsugumi Ohba to niezwykle ciekawa persona na rynku mangowym. Scenarzysta-widmo, którego wygląd, wiek, a nawet płeć są sekretem (na potrzeby tekstu będę używał męskich rodzajników, bo Ohba pisze mangi shonen). Z wyjątkiem jednego one-shota współpracuje zawsze z tym samym rysownikiem, Takeshim Obatą. W 2003 roku w magazynie Weekly Shonen Jump zaczęła się ukazywać ich pierwsza seria, Death Note, która stała się wielkim hitem zarówno w Japonii jak i na zachodzie. Wielu fanów mangi i anime na świecie zaczynało właśnie od Death Note'a, między innymi niżej podpisany, a kolejne ekranizacje pojawiają się jak grzyby po deszczu. Przyczyną ogromnego sukcesu serii jest oryginalność; mimo publikacji w magazynie dla nastoletnich chłopców Death Note nie jest kolejnym „bitewniakiem” ani serią sportową. Jest mroczny, główny bohater to morderca z kompleksem boga, a fabuła skupia się pojedynku dwóch wielkich umysłów. Pojedynku czysto intelektualnym, pozbawionym rękoczynów. W swojej pierwszej mandze Ohba pięknie odwrócił przewijający się przez wszystkie shoneny motyw spełniania marzeń, czyniąc antagonistę głównym bohaterem, a w kolejnej postanowił sięgnąć po autotematyzm. Wydawany w latach 2008-2012 Bakuman opowiada o chłopcach, których największym pragnieniem jest tworzenie popularnych mang.

Jako dziecko Mashiro Moritaka marzył o zostaniu mangaką, tak jak jego wujek. Wujek jednak zmarł - oficjalnie mówi się o śmierci z przepracowania, ale Mashiro uważa że to było samobójstwo – co całkiem zmieniło pogląd chłopca na mangaków. Poznajemy go gdy ma czternaście lat, właśnie kończy gimnazjum, i dalej chciałby iść najbardziej normikową drogą z możliwych: liceum - uniwerek - praca w korpo. Wszystko zmienia się w chwili, gdy jego talent do rysowania zauważa kolega z klasy, Akito Takagi. W Takagim marzenie o tworzeniu mang płonie jasnym płomieniem, ale bardziej nadaje się do pisania scenariuszy niż rysowania, więc namawia Mashiro na współpracę. Oczywiście na początku Mashiro się nie zgadza, więc Takagi snuje intrygę w którą zamieszana jest dziewczyna, w której Mashiro się podkochuje, aby nakłonić go do współpracy. Okazuje się, że obiekt westchnień Mashiro, Miho Azuki, chce zostać aktorką głosową, co na powrót rozpala u chłopca marzenie o rysowaniu. Od tego momentu Mashiro i Takagi chcą wspólnie stworzyć popularną mangę, aby Miho mogła użyczyć głosu głównej bohaterce w jej animowanej adaptacji, a gdy ich marzenia się spełnią, i tylko wtedy, Mashiro i Miho będą mogli się pobrać. W ten sposób zaczyna się jedna z najciekawszych mang shonen.

Przyznaję że to trochę irracjonalne, że już w pierwszym rozdziale czternastolatek oświadcza się dziewczynie, z którą nigdy wcześniej nie rozmawiał, ale weźcie poprawkę na to, że to manga dla nastolatków właśnie, a te rządzą się swoimi prawami. A wystarczy przymknąć oko na takie drobne absurdy aby wziąć udział w niesamowitej przygodzie. W Bakumanie, podobnie jak w innych shonenach, poznajemy barwną galerię bohaterów i obserwujemy ich wzloty i upadki, ale nie jest to klon Dragon Balla z szalonymi supermocami, tylko twardo trzymający się rzeczywistości komiks obyczajowy. Taki dla młodzieży, z dużą dawką komedii, ale jednak. Mashiro i Takagi nie ratują świata, tylko wykonują wymarzony zawód i spełniają się artystycznie, dzięki czemu o wiele łatwiej się z nimi utożsamić niż z miotającym fireballami Natsu czy jeżdżącym na wielkiej żabie Naruto. Ich celem od początku jest najpopularniejszy magazyn mangowy w Japonii, Shonen Jump, i to właśnie tam zanoszą swoje prace. W Shonen Jumpie publikowane były wspomniane już przeze mnie Dragon Ball, Naruto, Death Note, i nawet sam Bakuman, a oczami Mashiro i Takagiego możemy zobaczyć jak wyglądała produkcja tych mang „od kuchni”, i to chyba największy atut Bakumana. Tsugumi Ohba pokazuje czytelnikom jak wygląda droga, którą przechodzi młody mangaka, od pierwszych spotkań z redaktorami, przez branie udziału w konkursach dla początkujących, spotkania serializacyjne na których redakcja podejmuje decyzje o wprowadzeniu do magazynu nowych serii i usunięciu starych, po, wreszcie, prowadzenie własnej serii w Jumpie. A to nie koniec, bo manga musi utrzymywać wysokie pozycje w ankietach popularności aby nie została skasowana i może kiedyś dostała anime. Bohaterowie Bakumana przechodzą przez to wszystko, a my nareszcie dowiadujemy się jak powstawały nasze ulubione mangi. Oczywiście to nie jest żaden poważny dokument o Jumpie, więc pewnie sporo rzeczy zostało uproszczonych, ale zakładam, że przynajmniej ogólnie Ohba trzyma się faktów. Oprócz pokazywania jak funkcjonuje Jump w Bakumanie jest też – jak to w shonenach – sporo humoru, czasem nawet zabawnego, i trochę wątków romansowych, w sumie takich sobie, ale zdecydowanie to wątek pracy nad mangą jest tutaj najważniejszy.

Rysunki Takeshiego Obaty są bardzo ładne, biorąc pod uwagę że to shonen z Jumpa to nawet prześliczne, i, co w mangach nie jest oczywiste, charakterystyczne. Na pierwszy rzut oka można poznać że rysował to Obata, czego nie można powiedzieć o pracach np. Kazue Kato. Jedyny problem, to że w różnych swoich mangach Obata wykorzystuje podobne projekty postaci, przez co Takagi bardzo przypomina Lighta Yagamiego z Death Note'a, a główny bohater wydanego w 2014 roku All You Need Is Kill wygląda jak Mashiro po przejściach. Można powiedzieć, że rysownik „traktuje swoje postaci jak aktorów, którzy występują w różnych dziełach”, ale ja tego nie kupuję. Jednak w samym Bakumanie nie ma dwóch takich samych postaci i każda się czymś wyróżnia, a ten mankament jest widoczny dopiero po szerszym przyjrzeniu się twórczości Obaty.

Za polską edycję Bakumana odpowiedzialne jest wydawnictwo Waneko, i w chwili gdy piszę te słowa ukazało się u nas pięć tomów (z dwudziestu). Wydanie jest bardzo porządne, format trochę mniejszy od A5, błyszcząca obwoluta, edytorsko stoi na poziomie. Jedynie do tłumaczenia muszę się troszkę przyczepić, bo czasami za bardzo stara się być młodzieżowe. Na przykład gdy postać szybko jedzie rowerem, to stwierdza że „spieszy się do szkoły, dlatego tak zachrzania”. „Zachrzaniać”? Serio? Chodzę do liceum, tak jak bohaterowie na tym etapie fabuły, i w życiu nie słyszałem takiego określenia. W tych pięciu tomach jest jeszcze kilka takich kwiatków, ale to detal nie rzutujący zbytnio na odbiór całości. No i jestem wdzięczny Waneko że w ogóle wydają u nas Bakumana, po wydaniu w polszy Berserka przez JPF to właśnie mangi duetu Ohba&Obata najbardziej mi brakowało na polskim rynku.

Brakowało mi jej, bo to komiks jedyny w swoim rodzaju, wśród shonenów dzieło wprost genialne. Dzięki prozaiczności opowiadanej historii przesłanie „spełniaj marzenia” działa tutaj lepiej niż w jakiejkolwiek innej mandze. Bakuman to komiks niezwykle inspirujący, to komiks o ambicjach, o pogoni za marzeniami, a nade wszystko o miłości. Również tej romantycznej, ale przede wszystkim o miłości do mangi, która wylewa się z każdej strony i łączy autorów, bohaterów, i czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz