sobota, 22 kwietnia 2017

W Poszukiwaniu Dobrego Fantasy

fragment okładki

W Poszukiwaniu Ptaka Czasu autorstwa Serge'a Le Tendre i Regisa Loisela to klasyk francuskojęzycznego fantasy, i jedna z tych serii, od których zaczynałem przygodę z komiksami. Więcej nawet, za dzieciaka był to mój ulubiony komiks (później na tę pozycję wskoczył Szninkiel, a teraz to już sam nie wiem, chyba Persepolis). Pamiętam, jak znalazłem w piwnicy, wydany jeszcze na łamach od dawna nieistniejącego magazynu Komiks, trzeci album serii znanej wówczas nad Wisłą jako Pelissa*. Cóż to było za przeżycie! Na zrozumienie Thorgala byłem jeszcze za młody, a Asteriks nigdy mnie nie śmieszył, więc to właśnie W Poszukiwaniu Ptaka Czasu pokazało mi, jak bardzo zajebiste są komiksy frankofońskie. A teraz sobie tę serię odświeżyłem, i nostalgia zderzyła się z brutalną rzeczywistością. Nie zrozumcie mnie źle, to nadal dobry komiks, ale do ideału to mu trochę brakuje.

Fabuła, jak można się domyślić, opowiada o poszukiwaniu mitycznego Ptaka Czasu, potrzebnego do, a jakże, uratowania świata. Na tę niebezpieczną wyprawę wyrusza stary rycerz Bragon, jego domniemana córka (to skomplikowane) Pelissa, tajemniczy Nieznajomy, ukrywający swoją tożsamość pod hełmem, i były uczeń Bragona, Bulrog. Opowieść zamyka się w czterech albumach i jej konstrukcja jest dość prosta, bohaterowie idą zdobyć przedmiot, idą zdobyć informację, pokonują przeciwnika, i dopiero w finale sprawy zaczynają się komplikować, ale jak już zaczną, to robi się naprawdę messy. Warto do tego dotrwać, i nie zrażać się tragicznym pierwszym albumem. W ogóle w tej serii im dalej, tym lepiej: pierwszy album, jak już wspomniałem, jest beznadziejny, drugi może być, i dopiero w drugiej połowie autorzy naprawdę rozwijają skrzydła. Albumy trzeci i czwarty są świetne, choć moim zdaniem trzeci jest minimalnie lepszy. Zabawne, bo jest totalnym fillerem i praktycznie w ogóle nie popycha fabuły do przodu, a zamiast tego pokazuje pojedynek Bragona z legendarnym Łowcą. Podoba mi się wtrącenie do fabuły takiej bardzo osobistej i kameralnej historii, mocno kontrastującej z wielkoskalowym ratowaniem świata. Które następuje w albumie czwartym, i też jest bardzo fajne. Może i fabularne twisty są bardzo łatwe do przewidzenia, ale losy poszczególnych bohaterów potoczyły się po raczej niespodziewanych, i niespodziewanie przyjemnych dla czytelnika torach. Oczywiście jeśli ktoś jest w stanie cieszyć się cudzym nieszczęściem, bo zakończenie trudno uznać za szczęśliwe.

Mimo pozornego skupienia na osobie Pelissy to zdecydowanie Bragon jest głównym bohaterem tej historii, i jest też najciekawszą z postaci. Poznajemy go, gdy jest już znanym na cały świat rycerzem mającym za sobą liczne awantury, i najchętniej to by teraz siedział całe dnie przy kominku i się obijał, ale zostaje wyciągnięty z wygodnego domku aby przeżyć ostatnią przygodę. To jest gość, który żyje w świecie przedstawionym od dawna, wiele już dokonał, i zazwyczaj ma już jakieś relacje z innymi bohaterami, i to jest dobre. Podobnie sytuacja wygląda z Bulrogiem, który na początku dąży do zabicia swojego dawnego mistrza, przez coś, co wydarzyło się w przeszłości. Z pozostałą dwójką głównych bohaterów jest już gorzej. Tajemniczy Nieznajomy to przez większość czasu tylko słaby comic relief, i może trochę się to zmienia w finale, ale jednak lwią część komiksu jest wyłącznie irytujący. Nawet ta jego tajemnica jest słaba, bo uważny czytelnik już od początku domyśli się prawdziwej tożsamości tej postaci. A Pelissa to już w ogóle tragedia. Znów, ciekawe rzeczy się z nią dzieją w finale, ale jedyne co ta postać robi na drodze do tego finału, to posiadanie dużych cycków. A scenarzysta najwyraźniej stwierdził, że ta cecha jest bardzo interesująca, bo bardzo lubi o niej przypominać, wykorzystywać ją w fabule, i opierać na niej marnej jakości sceny humorystyczne. Shame on you, Le Tendre! Oprócz strasznie seksistowskiego traktowania tej postaci, problematyczna jest też dla mnie jej relacja z domniemanym (to skomplikowane) ojcem. Bragon, jak na kochającego tatusia, traktuje Pelissą niezbyt dobrze, a są sceny, w których daje jej w mordę, bo zrobiła coś, co mu się nie spodobało, ale to daje tak, że jucha leje się z nosa. I nikt nie ma z tym problemu! Najmniejszego! The fuck! Przez moje lewackie poglądy i wiarę w bezstresowe wychowanie nie mogę patrzeć, jak bohater przedstawiany jako jednoznacznie pozytywny odwala takie rzeczy. Żeby jeszcze ktoś się tym przejął, to nie, dla wszystkich to jest normalne.

Rysunki Loisela są nierealistyczne - i dobrze, taki cartoonowy styl pasuje do fantasy - i absolutnie prześliczne, ale, podobnie jak fabuła, dopiero od pewnego momentu. Zapamiętałem tę serię jako jeden z najładniej wyglądających komiksów jakie czytałem, więc wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że pierwszy album jest paskudny. W kolejnych jednak rzeczywistość bardziej pokrywa się ze wspomnieniami. Poza biegającą w skąpym stroju Pelissą postaci są bardzo fajnie zaprojektowane, a świat przedstawiony jest po prostu piękny. Bohaterowie odwiedzają przeróżne krainy, pustynie i śniegi, lasy i mokradła, stare świątynie i ruiny, a zamieszkujące te wszystkie miejsca fantazyjne istoty przywodzą na myśl kosmitów z Gwiezdnych Wojen lub stwory z filmów Guillermo del Toro, i w kresce Loisela to wszystko wygląda niesamowicie. Akbar, bo tak ów świat się nazywa, do dziś robi ogromne wrażenie.

Warto W Poszukiwaniu Ptaka Czasu przeczytać, choć nie uznaję go już za tak wspaniałe dzieło jak te dziesięć lat temu. Ale nadal jest zajebistą serią fantasy, jedną z najciekawszych. Ma trochę wad, niektórych okropnych, ale jednak o wiele więcej zalet.

Czuję się też zobowiązany wspomnieć, że wydawana w latach osiemdziesiątych seria to nie koniec przygód Bragona. Znaczy fabularnie koniec, ale czytelnicy dostali wincy. W 1998 ukazał się pierwszy z serii prequeli, traktujących o młodości dzielnego rycerza. Obecnie wyszły cztery, a ostatni kończy się cliffhangerem, więc pewnie będzie tego więcej, ale tych komiksów już nie mogę polecić tak jak oryginalnej serii. Pokazywane jest tam, jak Bragon stał się tym znanym, wielkim rycerzem, i okazuje się, że wcale nie jest to jakoś szczególnie interesujące. Szkoda, że W Poszukiwaniu Ptaka Czasu z jednej z najciekawszych serii fantasy zmieniło się w mierną przygodówkę. Nastąpiła tu sytuacja podobna do Gwiezdnych Wojen: oryginał to klasyk, prequele niech spłoną.

_____________________________________________________________

Część spoilerowa 

Wydarzyło się w tym komiksie kilka bardzo fajnych rzeczy, na które chcę zwrócić uwagę, i może zachęcić do dyskusji, więc beware, spoilers ahead!

Pojedynek Bragona z Łowcą jest zajebisty. Bardzo mi się podoba, że cała walka rozegrała się w trzech ciosach, bez niepotrzebnego wymachiwania toporami. Bardzo to samurajskie; widać, że starło się ze sobą dwóch wielkich wojowników. Najs.

Bulrog kiedyś został oszpecony, i od tamtego czasu nosi maskę. A gdy ściąga ją w swoich ostatnich chwilach okazuje się, że NAPRAWDĘ został oszpecony. Like, for real, paskudny z niego skurwiel. Nie ma jakiejśtam małej blizny czy poparzenia, tylko twarz jak z najgorszego koszmaru. Szanuję.

Finał historii Bragona mnie osobiście chwycił za serce, za gardło, i może za coś jeszcze. Po pokonaniu Łowcy odchodzi jako ten, który zabił legendę, a już chwilę później popada w szaleństwo, bo okazuje się, że jego córka nie istnieje, a jego ukochana jest prawdziwym villainem tej opowieści. W epilogu jest zasugerowane, że po tym wszystkim został pustelnikiem, chociaż to się trochę nie trzyma kupy, bo musiał by bardzo długo żyć, ale anyway, zakończenie jest dobre.

_____________________________________________________________

*zawsze mnie śmieszy, gdy polski wydawca olewa oryginalny tytuł i w jego miejsce wstawia imię głównego bohatera, dziwna praktyka

1 komentarz:

  1. "Poszukiwanie ptaka czasu" pokochałam dzięki (ha!) autorowi tego tekstu. Znać go osobiście to zaszczyt, którym zamierzam się tu pochwalić, a co!
    Nie mogę się jednak zgodzić we wszystkim co tutaj napisał mój szanowny kolega ( może dlatego,że nie mam takiej wiedzy dotyczącej komików jak on- JA TU PO PROSTU WYRAŻAM SWOJE ZDANIE- LAIKA)
    Komiks przyciągnął moją uwagę już po samej okładce, a rysunki ( jak trafnie zauważył Kamil)są rewelacyjne. Piękna kreska i cała gama barw dodaje uroku oraz zachęca do poznania przygód z pozoru słodkiej, rudowłosej, cycatej piękności- Pelissy, która okazuje się być buntowniczą wojowniczką. Co dodaje jej jeszcze więcej wyjątkowości.
    Szanuję za skomplikowaną akcję jeśli chodzi o wątek z ojcem Serio. Lubię rzeczy nad którymi trzeba pomyśleć. Czytanie "Poszukiwania ptaka czasu" wymaga skupienia i maksymalnej koncentracji, ale to-broń Boże- nie jest wada. Mimo wielowątkowości czytanie tego komiksu to czysta przyjemność i gwarantuję,że po jego przeczytaniu, zostanie w waszych ślicznych główkach na dłuuugo!
    Gorąco polecam

    OdpowiedzUsuń