Nie znam się na mangach typu shoujo.
Do tej pory nie czytałem żadnej, więc do omawianego dzisiaj Orange
autorstwa Ichigo Takano podchodzę z pozycji laika. Może dlatego
podchodzę do tej pozycji mniej entuzjastycznie niż większość
czytelników. W internecie dominują skrajnie pozytywne opinie o
Orange, a moja również będzie pozytywna, ale umiarkowanie. Manga
jest po prostu okej.
spoiler warning
Bohaterami mangi jest sześcioro dość
stereotypowych licealistów. Pierwsze skrzypce gra nieśmiała Naho,
a jej przyjaciele to sportowiec Suwa, nerd Hagita, wesoła Azu, i
chłopięca Takako. Do tej piątki pierwszego dnia drugiej klasy
dołącza Kakeru i to wokół niego kręci się fabuła. Otóż
pierwszego dnia szkoły Naho otrzymuje list od siebie samej z
oddalonej o dziesięć lat przyszłości, mówiący, że Kakeru
zginie, i podpowiadający jak temu zapobiec. Oczywiście Naho
zakochuje się w Kakeru, z wzajemnością. W Naho zakochany jest
również Suwa, a czytelnik wie, że w przyszłości, w której
Kakeru nie żyje, Naho i Suwa są małżeństwem. Właśnie ten
trójkąt miłosny stanowi tutaj pierwszy plan, spychając trochę na
plan dalszy pozostałą trójkę. Dzięki temu nie jest problemem, że
Hagita, Azu, i Takako to jednowymiarowe, chodzące stereotypy, bo
jako tło sprawdzają się nieźle. Niestety Naho, bohaterka, z
perspektywy której obserwujemy historię, zawodzi, bo jest równie
jednowymiarowa co tamta trójka, ma dwie cechy charakteru na krzyż,
i jest po prostu nieciekawa. Zdecydowanie najciekawszymi bohaterami
Orange są Kakeru i Suwa. Kakeru, bo to jego historia i on, dzięki
pomocy przyjaciół, przechodzi największą przemianę, a Suwa, bo
jest przesympatyczny i dowiadujemy się o nim trochę więcej, gdyż
został mu poświęcony cały dodatkowy tomik (za chwilę o tym,
czemu ten tomik był niepotrzebny, ale nie uprzedzajmy faktów).
Fabuła serii polega na ratowaniu
Kakeru od, jak się z czasem okazuje, samobójstwa. Aby odwieść go
od tego pomysłu przyjaciele muszą „uratować jego serce”. Yup,
jest dość ckliwie, ale mimo tego całkiem strawnie. Bohaterowie,
pomimo operowania stereotypami, są przekonującymi nastolatkami z
przekonującymi problemami, a w fabule wyraźnie widać konsekwencje
ich decyzji, dzięki czemu nieźle się to czyta. Co prawda Naho jest
strasznie irytująca i gdyby nie jej niezdecydowanie fabuła mogłaby
się zamknąć w dwóch tomach zamiast pięciu, ale to jej
niezdecydowanie jest wpisane w jej charakter i trzeba to jakoś
przełknąć. Pomimo tego fabuła jest okej. Prawdziwym problemem są
sceny ukazujące przyszłość. Oprócz ratowania Kakeru czytelnik
obserwuje też całą grupę przyjaciół w przyszłości, w której
Kakeru już nie ma, i ten wątek jest kompletnie po nic. A właściwie
służy dwóm celom, ale oba są w tej mandze kompletnie
niepotrzebne. Pierwszy, to ukazanie żalu jaki wszyscy czują po
śmierci Kakeru. Dokładnie to samo mówi list Naho i, czego
dowiadujemy się później, listy, które dostali od siebie pozostali
bohaterowie. Drugi, to pokazanie sposobu, w jaki przyjaciele wysłali
listy do siebie z przeszłości, który jest tak bezdennie
idiotyczny, że o wiele lepiej byłoby zostawić ten motyw podróży
w czasie niedopowiedzianym. Skoro już i tak spoileruję, to wam
powiem co to było. Otóż bohaterowie wsadzili listy do słoja, słój
wrzucili do oceanu, w jakiś sposób dopłynął on do Trójkąta
Bermudzkiego, w którym podobno jest czarna dziura, i poprzez
wpadnięcie do czarnej dziury przeniósł się w przeszłość o
dziesięć lat. A w przeszłości ktoś jeszcze musiał znaleźć te
listy i do nich wysłać. Tak, to się wydarzyło. Główny wątek
jest całkiem przyjemny, ale mandze naprawdę wyszłoby na zdrowie
wycięcie całej tej przyszłości. Również ostatni, dodatkowy tom
można by wywalić. Cały tomik jest poświęcony Suwie, i może
trochę rozwija tę postać, ale nie wnosi nic do głównej fabuły,
nie służy nawet jako epilog i jest po prostu kolejnym kawałkiem
tej niedobrej przyszłości, w której Kakeru umarł. Nie widzę
sensu rozbudowywania tej linii czasowej, podczas gdy cała seria
skupia się na stworzeniu lepszej przyszłości. Historia ratowania
Kakeru jest okej, ale spokojnie można by wyciąć z mangi wszystkie
dłużyzny i skrócić ją o dwa, może nawet trzy tomy.
Niemniej jednak to właśnie fabuła
jest tą mocniejszą stroną Orange, bo szata graficzna jest
przeciętna, w porywach do taka sobie. Stylistycznie rysunki Ichigo
Takano to sto procent mangi w mandze. Wyobraźcie sobie „mangowy”
rysunek. Tak właśnie wygląda ta seria. Do tego zdarza się, że
rysunki są trochę brzydkie. Nie jakoś bardzo, ale tak trochę,
takie 4+/10. Narracja również nie robi wrażenia. Jest poprawna,
ale nic ponadto. Za to muszę pochwalić prześliczne ilustracje na
obwolutach, stworzone za pomocą kolorowego atramentu i akrylowego
gwaszu, które wyglądają po prostu fenomenalnie.
Za polskie wydanie Orange
odpowiedzialne jest wydawnictwo Waneko, i jest to wydanie
odpowiadające treści mangi. Poprawne. Format to Wanekowy standard,
tomiki są, standardowo, w obwolutach, a w treści zdarzają się
literówki, jak np. napisanie „Takeru” zamiast „Kakeru”, ale
nie są to jakieś wielkie błędy utrudniające lekturę. Ot,
kolejna manga od Waneko. W tomikach oprócz Orange są również
dodatki. W pierwszych pięciu są pojedyncze rozdziały dodatkowej
historyjki zatytułowanej Zakochany Astronauta, będącej bardziej
beztroską od Orange shoujo, a we wszystkich tomikach oprócz
czwartego znajdują się mniej lub bardziej ciekawe posłowia od
autorki w formie komiksowej lub pisanej.
Nie rozumiem, czemu Orange jest tak
popularne i dobrze oceniane. To dobry dramat o nastolatkach, ale jest
w nim trochę niepotrzebnych wątków, a rysunki mogłyby być
lepsze. Polecam tę mangę, szczególnie osobom zainteresowanym tego
typu historiami, ale nie spodziewajcie się niczego genialnego. Orange jest po prostu w
porządku, tylko tyle i aż tyle.
Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz