czwartek, 7 września 2017

Murciélago, tom 1 - recenzja


źródło
W dobie mediów społecznościowych i agresywnego marketingu rzadko zdarza mi się – i pewnie nie tylko mi - poznawać jakiś tekst kultury, o którym wcześniej nie wiedziałem zupełnie nic. O mandze Murcielago autorstwa Yoshimury Kany mignęło mi na jakimś mangowym fanpage'u, że warto przeczytać, ale poza tym kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Zostałem miło zaskoczony, bo okazało się, że to bardzo dobra manga.

Kuroko Koumori, zaczynając już w dzieciństwie, zamordowała ponad siedemset osób. Miała jej zostać wymierzona kara śmierci, ale tuż przed wykonaniem wyroku ktoś ważny zmienił zdanie i w myśl zasady „jeśli chcesz złapać zabójcę, zatrudnij zabójcę” dał jej pracę. W ten sposób Kuroko została osobą od brudnej roboty na usługach rządu. Towarzyszy jej Hinako, śmiertelnie niebezpieczna, gdy prowadzi swoje Lamborghini Murcielago, i stereotypowo urocza mangowa dziewczynka, z obowiązkowym kosmykiem włosów sterczącym ku górze. Razem przeżywają różne przygody, jak np. polowanie na byłego wrestlera z narkotykowym problemem, który biega po mieście i morduje ludzi, a przy okazji wygląda kreska w piksel jak Hugo ze Street Fightera, który, przypominam, również jest wrestlerem.

Murcielago to pełen akcji seinen z elementami gore, yuri, oraz mnóstwem odniesień do popkultury - od drobnych, jak wspomnienie jakiejś nazwy z mitologii Lovecrafta, po większe, jak odtworzenie całej sceny z Pulp Fiction. Porównałbym go do Fairy Taila, bo choć są to mangi tak od siebie różne, jak to tylko możliwe, to podczas czytania obu towarzyszyły mi bardzo podobne uczucia. W obu przypadkach celem autora było stworzenie nieskrępowanego logiką czy sensem komiksu, który byłby po prostu fajny. Dzięki temu w obu tych mangach dzieją się rzeczy absurdalnie głupie, ale absolutnie mi to nie przeszkadza, bo frajda czerpana z lektury jest ogromna. Do tego Murcielago jest przeznaczone dla starszych odbiorców, więc pełno tu krwi i flaków, a dobre gore zawsze przyjmuję z radością. Fani rysowanych pań znajdą tu również sceny seksu, które może nie są tak śmiałe, jak w prawdziwych hentajach, ale wyraźnie autor nie musiał się za bardzo ograniczać.

Nie byłby to jednak tak świetny komiks, gdyby nie rysunki. Przede wszystkim storytelling stoi tu na bardzo wysokim poziomie. Pierwsze kilka stron przedstawiających Kuroko jako seryjnego mordercę jest genialne, a dalej jest równie dobrze. Kana stosuje ciekawe układy kadrów i ukazuje akcję z efektownych perspektyw, dzięki czemu manga jest bardzo widowiskowa. Ponadto same rysunki są miłe dla oka, a uroku dodają im ciekawe projekty postaci. W kontraście do stereotypowo wyglądającej Hinako stoi Kuroko, która jest bardzo przerysowana. Ma zbyt długie kończyny, zbyt długi język, jej czarne włosy sięgają niemal do ziemi, a od jej uśmiechu płaczą małe dzieci, a i dorosłym osobom może się zdarzyć (nie było takiej sceny, ale jestem pewien, że tak jest). Wygląda jak postać wyciągnięta prosto z horroru. Zresztą, to nie jedyna inspiracja Kany tym gatunkiem. Poszczególne sceny oraz przedstawione w nich rozczłonkowane ciała również wyglądają jak wyciągnięte żywcem z mang grozy. Jedynym minusem szaty graficznej jest kilka scen, które są trochę nieczytelne, ale dosłownie można je policzyć na palcach jednej ręki, więc nie stanowią dużego problemu.

Polskie wydanie to standard dla wydawnictwa Waneko. Tomik jest w ładnej obwolucie, a tłumaczenie jest na tyle przyzwoite, że spokojnie można czytać bez zgrzytania zębami. Pierwsze kilka stron jest kolorowych, a na kilku ostatnich, jak zwykle u Waneko, znajdują się reklamy. W tomiku oprócz podstawowych pięciu rozdziałów znajduje się również one-shot Pilot film of Murcielago oraz bonusowy rozdział erotyczny, żeby fani yuri się nie burzyli, że w całej mandze była tylko jedna scena seksu. Ogólnie wydanie jest bardzo porządne, i nie ma się do czego przyczepić.

Murcielago to kawał satysfakcjonującej, pulpowej rozrywki. Wyraźnie da się odczuć, że Yoshimura Kana świetnie się bawił podczas rysowania, i to udziela się również czytelnikowi. Jednocześnie nie jest to manga pozbawiona wad, bo o ile kilka mało czytelnych rysunków można przemilczeć, tak niektóre żarty są co najmniej niestosowne. Nie przysłaniają jednak wszystkich dobrych elementów Murcielago, a tych jest znacznie więcej.


Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz