źródło |
W dobie mediów społecznościowych i
agresywnego marketingu rzadko zdarza mi się – i pewnie nie tylko
mi - poznawać jakiś tekst kultury, o którym wcześniej nie
wiedziałem zupełnie nic. O mandze Murcielago autorstwa Yoshimury
Kany mignęło mi na jakimś mangowym fanpage'u, że warto
przeczytać, ale poza tym kompletnie nie wiedziałem, czego się
spodziewać. Zostałem miło zaskoczony, bo okazało się, że to
bardzo dobra manga.
Kuroko Koumori, zaczynając już w
dzieciństwie, zamordowała ponad siedemset osób. Miała jej zostać
wymierzona kara śmierci, ale tuż przed wykonaniem wyroku ktoś
ważny zmienił zdanie i w myśl zasady „jeśli chcesz złapać
zabójcę, zatrudnij zabójcę” dał jej pracę. W ten sposób
Kuroko została osobą od brudnej roboty na usługach rządu.
Towarzyszy jej Hinako, śmiertelnie niebezpieczna, gdy prowadzi swoje
Lamborghini Murcielago, i stereotypowo urocza mangowa dziewczynka, z
obowiązkowym kosmykiem włosów sterczącym ku górze. Razem
przeżywają różne przygody, jak np. polowanie na byłego wrestlera
z narkotykowym problemem, który biega po mieście i morduje ludzi, a
przy okazji wygląda kreska w piksel jak Hugo ze Street Fightera,
który, przypominam, również jest wrestlerem.
Murcielago to pełen akcji seinen z
elementami gore, yuri, oraz mnóstwem odniesień do popkultury - od
drobnych, jak wspomnienie jakiejś nazwy z mitologii Lovecrafta, po
większe, jak odtworzenie całej sceny z Pulp Fiction. Porównałbym
go do Fairy Taila, bo choć są to mangi tak od siebie różne, jak
to tylko możliwe, to podczas czytania obu towarzyszyły mi bardzo
podobne uczucia. W obu przypadkach celem autora było stworzenie
nieskrępowanego logiką czy sensem komiksu, który byłby po prostu
fajny. Dzięki temu w obu tych mangach dzieją się rzeczy
absurdalnie głupie, ale absolutnie mi to nie przeszkadza, bo frajda
czerpana z lektury jest ogromna. Do tego Murcielago jest przeznaczone
dla starszych odbiorców, więc pełno tu krwi i flaków, a dobre
gore zawsze przyjmuję z radością. Fani rysowanych pań znajdą tu również sceny seksu, które może nie są tak śmiałe, jak w
prawdziwych hentajach, ale wyraźnie autor nie musiał się za bardzo
ograniczać.
Nie byłby to jednak tak świetny
komiks, gdyby nie rysunki. Przede wszystkim storytelling stoi tu na
bardzo wysokim poziomie. Pierwsze kilka stron przedstawiających
Kuroko jako seryjnego mordercę jest genialne, a dalej jest równie
dobrze. Kana stosuje ciekawe układy kadrów i ukazuje akcję z
efektownych perspektyw, dzięki czemu manga jest bardzo widowiskowa.
Ponadto same rysunki są miłe dla oka, a uroku dodają im ciekawe
projekty postaci. W kontraście do stereotypowo wyglądającej Hinako
stoi Kuroko, która jest bardzo przerysowana. Ma zbyt długie
kończyny, zbyt długi język, jej czarne włosy sięgają niemal do
ziemi, a od jej uśmiechu płaczą małe dzieci, a i dorosłym osobom
może się zdarzyć (nie było takiej sceny, ale jestem pewien, że
tak jest). Wygląda jak postać wyciągnięta prosto z horroru. Zresztą, to nie
jedyna inspiracja Kany tym gatunkiem. Poszczególne sceny oraz przedstawione w nich
rozczłonkowane ciała również wyglądają jak wyciągnięte żywcem
z mang grozy. Jedynym minusem szaty graficznej jest kilka scen, które
są trochę nieczytelne, ale dosłownie można je policzyć na
palcach jednej ręki, więc nie stanowią dużego problemu.
Polskie wydanie to standard dla
wydawnictwa Waneko. Tomik jest w ładnej obwolucie, a tłumaczenie
jest na tyle przyzwoite, że spokojnie można czytać bez zgrzytania
zębami. Pierwsze kilka stron jest kolorowych, a na kilku ostatnich,
jak zwykle u Waneko, znajdują się reklamy. W tomiku oprócz
podstawowych pięciu rozdziałów znajduje się również one-shot
Pilot film of Murcielago oraz bonusowy rozdział erotyczny, żeby
fani yuri się nie burzyli, że w całej mandze była tylko jedna
scena seksu. Ogólnie wydanie jest bardzo porządne, i nie ma się do
czego przyczepić.
Murcielago to kawał
satysfakcjonującej, pulpowej rozrywki. Wyraźnie da się odczuć, że
Yoshimura Kana świetnie się bawił podczas rysowania, i to udziela
się również czytelnikowi. Jednocześnie nie jest to manga
pozbawiona wad, bo o ile kilka mało czytelnych rysunków można
przemilczeć, tak niektóre żarty są co najmniej niestosowne. Nie
przysłaniają jednak wszystkich dobrych elementów Murcielago, a
tych jest znacznie więcej.
Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko
Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz